Miecz świetlny ze świetlnym jelcem okiem Folkmetalowca


Trailer nowych gwiezdnych wojen, który pojawił się w internecie trwał około pół minuty i już zdążył wywołać niezłą burzę wśród fanów. Mnie z całego trailera najbardziej zainteresował miecz świetlny z jelcem.
Zacznijmy od tego, że wszystkie moje tutejsze rozkminy być może można sobie serdecznie wsadzić, bo Disney ukatrupił cały dotychczasowy Expanded Universe. Wszystkie istniejące i pieczołowicie zebrane w Bibliotece Ossus lub na Wookiepedii informacje na temat mieczy świetlnych, ich konstrukcji i użytkowników, są niekanoniczne.
Spróbujmy jednak wyjść z założenia, że nie wszystkie pomysły zawarte w tamtych konceptach poszły pod topór. Zwłaszcza, że niektóre po prostu nie były głupie i rozwalanie wszystkiego mijałoby się z sensem.

Miecz, jaki jest, każdy widzi

Miecz ma długą rękojeść. Krótszą niż podwójny lightstaff, jednak znacznie dłuższą niż standardowe miecze. Klinga miecza świetlnego wytwarza silny efekt żyroskopowy, choć klinga nie ma masy. Co to znaczy? W zasadzie nie wiadomo, podobnie jak przyspieszenie poniżej kilku parseków, o którym mówił Han Solo (parsek jest miarą odległości, bądź co bądź).


Dłuższa rękojeść daje władającemu dźwignię, by szybciej operować takim ostrzem, robić skuteczniejsze zasłony i bardziej zabójcze ataki. Można więc potraktować ów zagadkowy efekt żyroskopowy jako rodzaj ciężaru klingi, który łatwiej przezwyciężyć dłuższą rękojeścią.
Samo ostrze także jest dłuższe, co potwierdza moją teorię świetlnego miecza długiego. Czyżby międzygwiezdni samurajowie-jedi mieli napotkać nastawionego konfrontacyjnie mistrza szermierki europejskiej? Byłoby interesująco. Zwłaszcza, że osobiście stoję na stanowisku, że gdyby doszło do walki Hans Talhoffer - Miyamoto Musashi (tak, wiem, pierwszy umarł sto lat zanim urodził się drugi) to japończyk wyszedłby z tej konfrontacji przerobiony na sushi.
Ilustracja z Fechtbuch autorstwa Hansa Talhoffera

Mocowanie jelca

Miecz w zasadzie jest potrójny – ma emiter klingi oraz dwa mniejsze emitery jelca. Emitery wystają ponad linię klingi, więc przy udanym cięciu można je obciąć, razem z nadgardtkami władającego. Teoretycznie ukatrupia to cały pomysł.
W praktyce w Expanded Universe istniało kilka stopów, które wytrzymywały kontakt z mieczami świetlnymi, choćby MandaloriańskieŻelazo. Jeśli miecz jest z niego wykonany, problem znika. Niby czemu miałby być wykonany z czegoś innego? Źródła wskazują, że choćby miecz Palpatine'a był z podobnego materiału. Zresztą jeśli jarają was GW, zarejestrujta się tutaj:
Jelec daje niewiarygodną przewagę w walce – oferuje zasłonę nadgarstków jednocześnie bez angażowania ostrza. Oznacza to, że podczas walki cios można przyjąć właśnie na jelec, a głównym ostrzem zrobić przeciwnikowi dziurę w czaszce. Lub tę czaszkę obciąć. Jelec o wystających emiterach umożliwia także pracę na chwycie, co jeszcze zwiększa manewrowość w walce.

Inną możliwością jest cios jelcem - brzmi to może mało praktycznie, jednak nie musi mieć formy ordynarnego ciosu prosto w twarz. Wystarczy, że dzięki związaniu ostrza przeciwnika własnym ostrzem, szermierz jest w stanie takim jelcem zaatakować nadgarstek przeciwnika. Z doświadczenia wiem, że po wyłączeniu nadgarstka (a co dopiero po jego odcięciu) szermierka jest znacznie utrudniona.

Utrudnienia mechaniczne

Zwraca się także uwagę na utrudnienia, jakie wiążą się z walką mieczem z jelcem. Ze względu na machanie latarką wokół głowy i kręcenie się jak w ukropie, nieuważny operator może sobie uciąć kawał ucha takim jelcem.

Na ten zarzut odpowiedzi mam trzy:
  • Po pierwsze - gdy ktoś używa takiej broni, jest najprawdopodobniej srogim wymiataczem, podobnie jak Darth Maul, który nie poszatkował sam siebie lightstaffem, choć takie ryzyko również istniało. Dość powiedzieć, że przy walce japońskim Bo szermierz regularnie łapie za części kija, które w filmie są świetlne. W europejskim Quarterstaffie chwyt w zasadzie miałby miejsce pośrodku ostrzy. Słowem - lightstaff, tak wielbiony przez fandom, ma jeszcze mniej sensu niż miecz z jelcem.Można więc założyć, że skoro gość ma taki miecz, umie go obsłużyć.
  • Po drugie - styl walki takim mieczem nie musi być równie baletowy, co standardowym lightsaberem. Większa dźwignia może dać znacznie większą kontrolę nad ostrzem, podobnie jak ma to miejsce w szkockim Claymore, który ma nieproporcjonalnie długą rękojeść do ostrza i świetnie się nadaje do szatkowania.
  • Po trzecie - operujący jest sithem a jeśli ma odpowiednią wprawę (a nie wątpię, że ma) może na życzenie wyłączać jelec mocą. Bo niby czemu nie? Skoro można miecz włączać lub wyłączać podczas rzucania nim (zapraszam do Jedi Academy), nie ma chyba problemu, by w locie wyłączyć jelec mijający głowę. Albo włączyć, gdy mija cudzą głowę.

Podsumowanie

Moją pierwszą reakcją było soczyste WTF? Jednak po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że pomysł ma w sobie wiele sensu. Zwłaszcza, jeśli podczas walki szermierz będzie aktywnie korzystał z przewagi, jaką mu daje taka konstrukcja miecza.

Jeśli nie - faktycznie całość nie ma sensu.

Podobało się? Polub bloga na Facebooku!




Komentarze

  1. Piękny blog :-) Erudycja i poczucie humoru, że boki zrywać. Niedawno go odkryliśmy z moją Wybranką i jako degustatorzy piw rozmaitych czerpiemy wiedzę w obfitości ;-P A oprócz tego jestem kowalem i kiedyś udało mi się wykuć parę mieczy (mieczów - jak piszą autorzy starszej daty) świetlnych. Jak ktoś jest ciekaw, jak wyszły, zapraszam do wpisu na ten temat na moim blogu poświęconym kowalstwu.
    http://lipinskimetalart.blogspot.com/2013/07/miecz-swietlny-lightsaber.html#comment-form

    Btw, też wychowałem się na metalu... i to zamiłowanie mi już zostało ;-)

    Kawał dobrej roboty!
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  2. O! link nie działa. Trzeba go skopiować i wkleić w pasek adresu, wtedy działa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty