Mój osobisty hejt „Gry o Tron”

Na pierwszy rzut ucha „Gra o Tron” brzmi jak poranny toaletowy wyścig dużej rodziny. Wygrany może być tylko jeden.

Pieśń Lodu i Ognia” stała się podstawą słynnego serialu HBO, na punkcie którego ludzie, głównie Amerykanie, oszaleli. Wśród zalet książki wymieniano dobrze nakreślone charaktery i prawdopodobny, spójny świat.

Pozostając przy retoryce ze wstępu: gówno prawda. I myślę, że jestem w stanie obronić tę tezę.


Świat stworzony przez Martina bez wątpienia nie jest cukierkowym Śródziemiem ani wygładzonymi ze wszystkich kantów Zapomnianymi Krainami, gdzie zło jest straszne, ale nie odrażające. Westeros tapla się we flakach, krwi oraz wszelkich innych organicznych wydzielinach po same pachy. Czytając tę książkę miałem wrażenie brodzenia po kostki w szambie. I zadaję sobie pytanie: po co?

Zajrzyj także do działu Muzyka

Bardzo podobny, brudny świat pełen przekleństw, cynizmu i brutalności stworzył choćby Sapkowski. Jednak jego proza jest nieporównywalna w swej elegancji i dopracowaniu z prozą Martina. Bohaterowie Sapkowskiego mają swoje cienie i blaski.


Postaci wykreowane przez Martina to w przytłaczającej większości świry, zboczeńcy, cynicy, sukinsyny albo dowolna mieszanina wszystkich powyższych. Wielokrotnie spierałem się z fanami tej prozy, którzy twierdzili, że takie są postaci, bo tacy są ludzie.

Chcesz czegoś w prawdziwie średniowiecznym stylu? Przeczytaj co sądzę o karciance Audatia


Ludzie są jacy są

Otóż nie. Ludzie tacy nie są. Ludzie są po prostu ludźmi. Ani nie są interesujący, ani wybitnie inteligentni, ani też głupi. Chleją, przeklinają, oszukują w kości i wykorzystują się wzajemnie. Ale też potrafią się poświęcić, mają jakiśtam kręgosłup moralny i zestaw cech, które odróżniają ich od zwierząt. Oprócz zbrodniarzy wojennych i bohaterów były też miliony ludzi, którzy niczym się nie wyróżniały. A Westeros zaludniają głównie bydlaki.

Interesują Cię moje przemyślenia? Zajrzyj do działu Reszta

Świat upaćkany w tym brudzie, jest aż śmieszny. Można powiedzieć, że statystyczny wieśniak w Westeros ma siostrę, która jest dziwką w stolicy. 

I po raz kolejny pytam: po co? Odpowiedź brzmi: bo „Gra o Tron” to literatura internetu. Rozdziały są krótkie, wypchane niezbyt wyrafinowaną akcją i, co tu dużo mówić, wyuzdaną pornografią, aż po same brzegi. Postaci, plenery i akcja zmieniają się z mniej więcej taką samą szybkością co karty w przeglądarce lub teledyski na YouTube.


Nie chcemy oglądać ludzi takich jak my, bo jesteśmy nudni. Nie chcemy też oglądać ludzi szlachetnych, bo to mało fascynujące i mało prawdziwe. A dzięki telewizji i internetowi ów brud ludzkości jest zawsze blisko, wydaje się realny, a jednocześnie na tyle daleko od prawdziwego życia, by nadal fascynować. Na zdrowy rozum – w naszym otoczeniu jest raczej ofiara a nie sprawca na przykład gwałtu lub oszustwa.

Zajrzyj także do działu Piwo

Dlatego możliwości są dwie: albo Martin sam jest upaćkany internetem po uszy i po prostu nie umie inaczej. Albo jest geniuszem, który umie pisać tak, jak pragnie tego internetowa gawiedź.

Tyle, że jego pierwsze książki powstały w czasach przed internetem. Dlatego wnioski na temat jego podejścia do kobiet, fantazji seksualnych i umiłowania bezsensownej przemocy pozostawiam czytelnikom. 

Nie zgadzasz się? Chcesz napisać polemikę? Nie ma problemu! Skontaktuj się ze mną przez Facebooka




Komentarze

  1. najgorszy w GoT jest język.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uroki języka polskiego niestety, jeśli chodzi o wulgaryzmy i opowiadanie o wnętrznościach ludzkich...Polceam angielską wersję.

      Usuń
    2. Ale po polsku można przeklinać z taką gracją i duszą, że staje się to doznaniem estetycznym. W językach germańskich nie ma takiej możliwości.

      Usuń
    3. Ależ oczywiście, że można przeklinać z gracją. Ale to jest sztuka, którą nie każdy tłumacz opanował niestety :)

      Usuń
    4. Czytam A clash of Kings po angielsku i faktycznie nie ma ,,zesrał sie w gacie" - jest ,,he left his pants brown and smelly" :)

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że opisujesz książkę na podstawie plotek i wycinków z serialu...mało rzeczowy ten hejt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałem wszystkie wydane po polsku tomy za wyjątkiem ostatniego - odpuściłem gdy zaczął się pedofilskim gwałtem . Wyjątkowo nie podoba mi się język, którym pisane są książki, nie podoba mi się obraz stosunków międzyludzkich, nie podoba mi się wreszcie rozmieszczenie akcentów, co zresztą opisałem.

      Ale mogę napisać więcej. Jakieś sugestie?

      Usuń
    2. a czytales po polsku czy po angielsku? bo jest spora roznica

      Usuń
    3. Po polsku. Trudno mi uwierzyć, by po angielsku wyrażenia (przepraszam wszystkich wrażliwych) "Tyrion obudził się z kutasem ciężkim jak żelazna sztaba" albo "niech mnie w dupę wyruchają włócznią" nabrały nagle wspaniałego polotu i elegancji.

      Tłumacza też nie winię za fakt, że jedyny naprawdę udany i wierny związek w powieści jest kazirodczy. Nie sądzę też, by to tłumacz dopisywał zamtuz w każdym mieście.

      Mam wrażenie, że co drugi wieśniak w powieści ma siostrę, która jest dziwką w stolicy. Licząc, że Westeros ma około 70 milionów mieszkańców (coś jak Europa ca 1300), można śmiało założyć, że 10% to nie-plebejusze. Oznacza to, że 63 miliony to wieśniacy. 31,5 mln to wieśniacy płci męskiej. Co drugi ma siostrę, która jest dziwką w stolicy - daje to około 16 milionów dziwek w samej stolicy. do tego dziwki w każdym mieście, przy każdej drodze i chyba w każdym kufrze. Dla porównania - współczesna Warszawa ma około 2 miliony mieszkańców.

      Moim zdaniem ów "prawdopodobny i pełen detali" świat Martina się rozłazi i kupy nie trzyma na poziomie od mikro do makro. I świadczy, że autor nie zadał sobie trudu przeczytania chociaż podręcznika do historii, a wziął się za opisywanie świata para-średniowiecznego.

      Wracając do pytania: przeczytałem po polsku. Ale nie sądzę, by miało to aż takie znaczenie.

      Usuń
    4. Fajnie że wywołujesz dyskusję, ale mimo wszystko wykazujesz się lekką ignorancją pisząc, że Martin nie ma znajomości historii. Gdybyś Ty znał historię Wlk Brytanii wiedziałbyś, że autor bardzo znacząco do niej nawiązuje, a nawet się nią inspiruje!

      Usuń
    5. Stark/York i Lannister/Lancaster? Oczywiście, widzę nawiązanie, ale na tym chyba się zabawa kończy. Prawdę mówiąc nie widzę większej paraleli - choćby postaci "twórcy królów" (nie mylić z "królobójcą"). Albo po raz kolejny przeoczyłem coś w powieści, przytłoczony stylem autora.

      Usuń
    6. Sam również mam kilka zastrzeżeń do całej sagi, ale to jeszcze nie powód, żeby zarzucać Martinowi brak wykształcenia :-) Cóż, osobiście nie jestem wielkim fanem historii, ale pamiętam że mając zajęcia z historii Wlk Brytanii byłem zaskoczony mnogością podobieństw i nawiązań. Było tego sporo, proszę mi wierzyć. Takim kolejnym przykładem może być chociażby Wał Hadriana i plemiona Piktów żyjących na północ od niego. Brzmi chyba znajomo :-)

      Usuń
    7. Nie można także zapomnieć o epoce siedmiu królestw w Wielkiej Brytanii, jeszcze przed Wilhelmem I Zdobywcą. Swoją drogą cały Westeros jest wzorowany na średniowiecznej Anglii. Przykładem może być cała drabina feudalna oraz tytuły i zależności żywcem wyjęte z tej epoki. Ale to ma swój urok.
      Poza tym, Twoja (Damrok) cała wypowiedź, nie ma ładu ani składu. Podałeś tylko jeden argument popierający swoją tezę, z którym się poniekąd zgadzam, ale to nie wystarcza, żeby poprzeć Twoje zdanie, z którym się nie zgadzam.
      Jeszcze tylko dodam, że porównywanie twórczości Martina do Tolkiena jest ogromną ignorancją oraz głupotą, gdyż to dwie różne style pisania, z dwóch różnych epok literatury fantasy.

      Usuń
    8. @ tripbezendu

      Wał Hadriana - touche! A co do braku wykształcenia - faktycznie taki zarzut się pojawił, choć raczej między wierszami niż wprost. Jednak nie jestem do końca pewien, czy precyzyjnie się wyraziłem. Sam fakt znajomości pewnych faktów nie oznacza jeszcze zrozumienia ducha opisywanej epoki. A na tego ducha często się inni recenzenci powołują.

      @ Anonymous

      Wyraźnie napisałem, że Westeros NIE JEST cukierkowym Śródziemiem. Tak jak nie jest też Ravenloftem, światem Mad Maxa i grzanką z dżemem.

      Nie wiem, czy można to nazwać porównaniem. Gdybym uznał, że warto odnieść Winterfell do Gondoru i rozważał wybory Jona Snowa w kontekście wyborów Faramira, należałoby mnie solidnie wyśmiać. I zgodzę, się, że to zupełnie inna epoka literacka, styl pisania i w ogóle liga.

      Dlatego nie uważam, ze samo wymienienie nazwy Śródziemie w kontekście Westeros jest porównaniem.

      Masz pełne prawo nie zgadzać się z moim zdaniem. Między innymi dzięki temu kwitnie tutaj dyskusja. Jestem otwarty na wszelkie formy kreatywnej niezgody, włącznie z napisaniem artykułu polemicznego.

      Usuń
  3. Mnie jako kobietę niezmiernie cieszy fakt, że są jeszcze faceci na tym świecie, którzy nie kupują takiego taniego gówna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ta cała gra o tron to jedno wielkie gówno

      Usuń
  4. UWAGA, BĘDĄ SPOILERY!!!

    Czytałem wszystkie wydane części po angielsku i oprócz dłużyzn (IV tom...), książka mi się podobała. Słownictwo jakoś mnie nie drażniło, może dlatego, że angielski jest raczej ubogi w wulgaryzmy.
    Książka jet okrutna, krwawa, zboczona, prawda. Ale czytałem i słyszałem dużo gorsze rzeczy które działy się (i dzieją się nadal) w naszym świecie.

    Szumowiny, zboczeńcy (...)? A i owszem. Pewnie 1 na 100 dzisiaj też taki by był w świecie bez policji i sądów. Dodaj do tego nieludzkie warunki i mamy pełnię naszych możliwości - przetrwanie za wszelką cenę. A nawet tego nie potrzeba.
    Wspomnę Rwandę (1994), z szacunkami 800tys do 2mln ludzi dosłownie zarąbanych maczetami przez swoich sąsiadów. Patrząc dalej - wielki głów w Chinach i na Ukrainie, czyli powszechny kanibalizm.
    Nawet nie chcę zaczynać o II WŚ, bo byle mały obóz koncentracyjny widział gorsze rzeczy niż cała GoT.

    Jak sam wspomniałeś w komentarzu, Westeros może mieć około 70 milionów ludzi. Ilu wspomnianych w książce to bydlaki? 100? 1000? I na podstawie tego ułamka oceniasz całą populację?

    Wariaci są u władzy? A Hitler? Stalin? Rodzinka Kimów? Mao Zedong? A to tylko ostatnie 100 lat, najbardziej humanitarna części naszej historii.

    Brakuje Ci ludzi moralnych, wiernych i oddanych? Ród Starków i sporo ludzi wokół nich? Rodrik Cassel? Davos Seaworth? Brienne? Barristan Selmy? Bloodriders (ochrona Khala, nie wiem jak jest tłumaczona)?

    Nie chcemy oglądać ludzi szlachetnych? To dlaczego tak lubiany jest ród Starków? Lubiana jest też Daenerys, również pozytywna postać.

    Sporo gwałtów? Raczej są wspominane niż opisywane. I są niestety standardem w czasie wojen. Poczytaj o powszechności gwałtów w czasie II WŚ.
    A dzisiejsze RPA, w czasie pokoju? Zacytuję za Lekarzami Bez Granic: 'Prawdopodobieństwo, że dziewczyna w Południowej Afryce zostanie zgwałcona, jest większe niż to, że uda się jej skończyć szkołę średnią'.
    Liczbę gwałtów oceniają na ponad pół miliona (!!!) rocznie (2% żeńskiej populacji), a główna grupa wiekowa ofiar to 12-17 lat.

    Wspomniałeś, że przez opis pedofilskiego gwałtu nie przeczytałeś piątego tomu. W Wiedźminie też taki był, też przerwałeś czytanie?

    Wypchanie pornografią? Bez przesady. Owszem, jest sporo pikantnych momentów. W serialu jest tego dużo więcej. Ale ludzie przecież uprawiają seks, niektórzy nawet codziennie, więc w czym problem?
    I jak już wspomniałeś Wiedźmina, to pewnie pamiętasz, że również było tam wiele ostrych scen, łącznie z lesbijskim seksem około 14-to letniej Ciri.

    Jakie podejście do kobiet ma książka? Królowa Cercei? Catelyn Stark? Daenerys? Asha Greyjoy? Olenna Tyrell? Wszystkie kobiety za Murem?
    Bezwzględne? Oddane? Kochające? Honorowe? Niezłomne? Waleczne? Władcze? Podstępne? Samodzielne? Mające realną władzę?
    Równe mężczyznom?

    Jedyny udany związek był kazirodczy? Tylko jedna strona tego związku była wierna, druga miała dwucyfrową liczbę kochanków.
    A Ned i Cat? Oprócz jednego skoku w bok są prawie idealnym małżeństwem.
    A Daenerys i Drogo? Po trudnym początku widać między nimi miłość. Ona go uwielbia, on dla niej cywilizuje swoją hordę.

    Zamtuz w każdym mieście jest dziwny? Tam gdzie prostytucja jest legalna, burdele są prawie w każdym mieście (Amsterdam?). Tam gdzie nie jest, 'dojeżdżają do klienta' albo stoją przy drogach (kiedy ostatnio jechałeś jakąś drogą międzymiastową?). W średniowieczu w Europie też było tego od groma. Nawet Watykan swego czasu zakładał burdele, bo to był jeden z najbardziej dochodowych biznesów.

    Co druga siostra w burdelu? Bardzo na wyrost, a wyliczenia aż absurdalne. Ja tam ledwo pamiętam wieśniaków, co dopiero ich siostry. Wymienisz któreś?


    Po Twojej bardzo płytkiej analizie zastanawiam się, czy czytaliśmy tą samą książkę. Albo każdy z nas widział w niej to, co chciał widzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ten komentarz, zawsze lubię się pobudzić intelektualnie dyskusją.

      Książka Ci się podobała - jak najbardziej nie odmawiam nikomu tego prawa. Od tego mamy wolny wybór dostępnych treści, by z tego korzystać. I jedni sięgają po Paulo Coelho, inni po Dukaja, a jeszcze inni po Martina, co chwalebne i słuszne, i tak ma być.

      W naszym świecie dzieją się rzeczy jeszcze gorsze. Owszem. Dzieją się i się działy oraz najprawdopodobniej będą się dziać. Bo literatura to pasożyt rzeczywistości i nawet najbardziej odjechany świat musi mieć odbicie w naszym.

      Ale - GoT to nie literatura faktu, która ma pokazać brud tego świata, by zabolał i ludzie się ogarnęli. Nawałnica Mieczy to nie reportaż z Rwandy, który ma wstrząsnąć czytelnikiem grzejącym się w kokoniku zachodniej cywilizacji. Cała Pieśń Lodu i Ognia to literatura, nomen omen, piękna, dostarczana dla przyjemności ludzi.

      Nie mam oczywiście wątpliwości, że swoje zadanie spełnia, bo miliony czytają i konsumują. Niepokojące jest jednak, że świat fikcyjny został przez autora gęsto zaludniony szumowinami i przesycony perwersyjnymi wręcz opisami okrucieństwa. Oczywiście, szumowiny trafiają się wszędzie, także u innych autorów.

      Jednak, na przykład, u Sapkowskiego wszystkie okropieństwa wojny zostały przedstawione ze znacznie większą elegancją. Nie oznacza to, że zostały zaoblone. Ale Martin bez przerwy paprze się we flakach i oparzelinach. Sapkowski bitwę opisał z perspektywy lazaretu. Jest to, moim zdaniem, jeden z najmocniejszych opisów bitew jakie czytałem. Aby wstrząsnąć czytelnikiem warto zaapelować do jego wyobraźni, a nie podać wszystko na ociekającej szlamem tacy.

      Że cały czas Sapek? Jestem też fanem kanadyjskiego pisarza Guya Gavriela Kaya. Jego światy też nie są cukierkowe, wręcz przeciwnie. Ludzie się oślepiają i torturują, szumowiny szumowinują a bohaterowie rzucają mięchem. A jego proza jest znacznie subtelniejsza i bardziej elegancka niż GoT.

      IMHO dobra literatura jest zbudowana na detalu. Wrócę do literatury faktu – w cyklu reportaży Hugo Badera „Biała Gorączka” mamy brud świata w czystej postaci. Bader jednak operuje na szczegółach – na przykład butelce mleka wylanej do zlewu przez dziewczynę z HIV. I to jest bardziej przejmujące i wstrząsające niż wiadro flaków opisanych jak na tacce z mięsnego. Bo apeluje do wyobraźni i uczuć, pozwala się zjednoczyć z bohaterem. A flaki, zwłaszcza w tej ilości, są bezosobowe. U Martina wręcz śmieszne, groteskowe w swej ilości.

      Aby podsumować moją przydługą wypowiedź: wiem, że ludzie się mordują, oszukują, torturują, uprawiają seks i robią jeszcze masę innych rzeczy. I bez wątpienia należy o nich pisać. Pytanie, czy w ten sposób.

      Ale oprócz torturowania się i wypruwania sobie flaków, ludzie też robią masę wspaniałych rzeczy. Nawet IIWŚ, przywołana przez Ciebie, całkiem słusznie, jako czas pełen okropieństw, miał swoich bohaterów.

      Przykład? Mad Jack Churchill (http://pl.wikipedia.org/wiki/Jack_Churchill) i Simo “Valkoinen Kuolema” Hayha (http://pl.wikipedia.org/wiki/Simo_H%C3%A4yh%C3%A4), by podać tych, którzy z miejsca nadają się na filmy.

      Przyznam, że czytałem GoT już jakiś czas temu i dlatego nie pamiętam bohatera, który miałby choć połowę jaj, co dwa powyższe przykłady. A to realni ludzie, którzy musieli się naprawdę zmagać ze swoimi problemami, a nie wymiot umysłu tworzącego prozę. Za to sukinsynów, świrów i okrutników można wskazać w GoT cały wór.Dla zwykłej równowagi warto by tam umieścić kogoś takiego, niech gromi tych wszystkich bękartów Boltona.

      Co do wyliczenia sióstr wieśniaków w burdelach – po prostu sprowadziłem świat Martina do absurdu, aż zazgrzytał, to zresztą moja stała zagrywka w dyskusji.

      Zrobiłem to nie na poważnie, raczej dla śmiechu, a absurdalne poczucie humoru rządzi się swoimi prawami. Ciekawe, że nie jesteś pierwszą osobą, która prosi mnie, bym dokładniej policzył dziwki w Westeros.

      A jakie to ma znaczenie, skoro dziwki mają w Westeros taką ekspozycję, że czytelnicy spierają się o ich ilość? Czy naprawdę liczenie dziwek jest tak istotne przy recepcji literatury pięknej?

      Usuń
    2. Nie porównywał bym tak GoT z Wiedźminem. W obu przypadkach machają mieczami ale moim zdaniem to zupełnie inne światy, Świat Sapkowskiego jest o wiele bardziej cywilizowany. Sapkowski średniowiecznym opakował nasz świat współczesny. Systemy bankowe, wielkie korporacje, przyjęcia koktajlowe, a atak czarodziejek na rzekomą siedzibę Vilgefortza wygląda jak szturm policyjnych komandosów.

      I mam wrażenie, że miesza Ci się serial z książką, to raz. Dwa,rzeź na polu bitwy moim zdaniem najlepiej oddaje opis rzezi, czyli, że żołnierze ślizgają się na krwi i srają w zbroje a nie opis spadającej ze stołu szklanki czy czegoś tam innego. Trzy... wczoraj czytałem o oskórowanej jak zwierze studentce z Krakowa i studencie który ściągną skórę ojca z głowy i zrobił sobie z tego maskę, oraz o facecie który chlał, bił żonę, córki a na koniec popełnił "samobójstwo rozszerzone". Widziałem tez artykuły o dzieciobójstwie. Aha i jeszcze nowa zabawa amerykańskiej młodzieży polegająca na próbowaniu powalenia jednym ciosem przypadkowych przechodniów... Dzisiaj widzę, że moi znajomi z fb klikają w podejrzane link tylko po toi aby zobaczyć nagranie jak gimnazjaliści grają w słoneczko. Więc moim zdaniem natężenie bydlaków u Martina wcale nie jest tak bardzo przesadzone.

      Usuń
    3. Książka w języku angielskim ma jednak zupełnie inny wydźwięk. Czytając drastyczne masakryczne fragmenty po polsku miałem podobne odczucia jak autor bloga. Po angielski brzmi to "subtelniej".

      Zatrzęsienie bydlaków? Nie sądzę. Można mieć takie wrażenie, bo praktycznie cały czas toczy się wojna w książke. Pomijając zwykłych żołnierzy, którzy wykonują polecenia to liczba prawdziwych złoczyńców, którzy są po prostu okrutni, nie jest wcale większa o liczby ludzi honorowych. Problem w tym, że Ci honorowi odgrywają w książce mniej istotne role (jest mniej rozdziałów poświęconych takim bohaterom, a jak już jest o nich mowa to z reguły jest to opowieść o poprzedniej epoce). Ale nie mów, że w książce są tylko bydlacy. Po prostu nie zwracałeś uwagi na tych drugich.

      Usuń
    4. @Świru

      Dotknąłeś bardzo ciekawej warstwy tej powieści, której uznałem, że się czepiał nie będę, bo na tle języka i postaci już mnie tak strasznie nie bolała – zupełnie kulejący świat.

      Systemy bankowe są nieodłącznym elementem cywilizacji od czasów starożytnych. Gdy są ludzie bogaci i ludzie biedni, zawsze znajdzie się ktoś bogaty, kto udostepni kapitał biednym w zamian za zysk.

      W głowie mi się obija, że Jakuba de Molaya król Filip II Piękny spalił nie ze względu na czarnoksięskie praktyki templariuszy, ale ze względu na ich bogactwo. Po prostu coraz więcej ludzi (chyba wliczając koronę) siedziało im w kieszeni.

      Nie rzucę źródłem, więc jeśli się mylę przepraszam, ale obiło mi się także o uszy, że templariusze mieli tak dobrze zorganizowaną sieć bankowo-zamkową, że w każdej ich siedzibie można było realizować weksle na okaziciela. To także jest system bankowy, tak jak lichwa, której zakazał kościół. Ekonomia i operacje finansowe stały za niemal każdym większym konfliktem w historii ludzkości a władza lub religia, w większości wypadków, to był tylko mniejszy lub większy pretekst. Najlepszy przykład – wyprawy krzyżowe zorganizowane, bo w Europie się kończyła ziemia (już jej nie produkują, to istotne).

      Otwarcie przyznam – książki aż tak dobrze nie pamiętam, by teraz rzucić cytatem, jednak oprócz stwierdzenia, że Lannisterowie zawsze płacą swoje długi oraz Tywin sra złotem, nie spotkałem się tam z chociaż zasygnalizowanym tłem finansowym wojny. Jeśli się mylę, proszę mnie z błędu wyprowadzić.

      Co do wielkich korporacji – a Hanza, żeby się trzymać porównań średniowiecznych? Organizacja kupiecka, która potrafiła narzucać własne prawodawstwo na swoich terenach, uginała królów? To nic innego jak obrzydliwie forsiasta firma, dobrze zorganizowana i zarządzana.

      A cechy rzemieślnicze, które lubiły oślepiać partaczy, którzy zabłąkali się na ich teren? Podobnie – korpo strzegące swoich tajemnic i swoich zysków. A przy tym funkcjonujące w systemie prawnym i podatkowym znacznie trudniejszym do skontrolowania, niż obecnie.


      Co do czytania w prasie – owszem. Nasz świat jest okrutny. Jednak fakt, że media eksponują bydlaków, nie oznacza, że jest ich faktycznie tylu. Oznacza tylko, że ludzie chcą czytać o bydlakach, co tylko potwierdza to, co napisałem o GoT. Być może właśnie ta ekspozycja medialna buduje iluzję, że bydlaki są wszędzie. Ale świat zaludniany przez morderców i okrutników jest mało wiarygodny. U Sapka, mimo wszystko, wieśniacy orzą i sieją, kowale kują a krowy mleko dają, a nie wszyscy kombinują jak tu kogoś udupić.

      @Anonymous

      Twoje informacje mnie martwią – wychodzi na to, że tłumacz był nieźle pokręcony i chyba należy się o niego martwić. Jeśli aż tak zmienił wydźwięk książki, znaczy, że spartaczył kompletnie robotę. Inna sprawa, że moja znajoma, która czytała książkę po angielsku opisała język Martina jako „prosty i wulgarny, a wyuzdanych opisów seksu i tak za bardzo nie rozumiałam”. Ja czytałem tylko po polsku, w każdym razie”

      Wróciłeś do kwestii ekspozycji medialnej/narracyjnej bydlaków. Być może faktycznie nie zwróciłem uwagi na tych mniej ześwinionych ze względu na ich niską ekspozycję w powieści.

      Poza tym powieść cierpi na wysoką śmiertelność tych honorowych. I czasem mam wrażenie, że zaraźliwą głupotę, czego dowodem jest Ned Stark. Stosunkowo łatwo można przewidzieć, jak skończy się podążanie śladami Arryna, bo wiadomo jak Arryn skończył. A mimo to Ned uparcie kroczy tą samą ścieżką.

      Usuń
    5. Podam parę przykładów: Qorin Halfhand (zabity przez Jona), Robb Stark (egzekucja Karstarka), Arthur Dayne (bronił dostępu do Starkówmy mimo że wojna była przegrana), Brienne, spora część Nocnej Straży (ci z wyboru, wybrałbyś życie w ciągłej zimie bez kobiet tylko po to, żeby bronić świata przed magicznymi stworami, których nikt nie widział od tysiącleci?), Deanerys (powstrzymala niewolnictwo, przynajmniej tak sie wydawalo jej, chociaz wiedziala ze wszyscy beda przeciw niej; nie chciała zamordowac "patriarchów" z Meeren tak jak proponwał jej Daario Naharis i czym mogłaby rozwiązać swoje problemy w miescie), Stark (gdy nie chciał wysłać zabójcy do Danny), Aemon (zrezygnowal z wladzy, tylko dlatego, że coś tam kiedys powiedział do drzewa (kto byłby w stanie zrobic cos takiego w dzisiejszych czasach?)), Tyrion (przy całej jego chęci do uzywania, nie zgwałcił Sansy), Jamie (po tym jak mu ręke obcieli wiele dobrych uczynków mial na koncie). Przykłady można wymieniac dalej, ale mi sie nie chce :)

      Usuń
    6. Jeśli chodzi o aspekt finansowy, to jest on bardzo dobrze przedstawiony (tutaj akurat wszystko trzyma się kupy). Widziałem nawet gdzieś artykuł, który dostał jakąś nagrodę, po polsku pisany, który wyjaśniał pojęcie długu publicznego na podstawie książki właśnie.

      Fakt, Ned Stark nie był wybitnym strategiem w tej grze o tron, ale jednak okazało się, że Lannisterowie nie zabili Arryna. Więc wcale nie było to, aż tak oczywiste. Oczywiście głupoptą było jego zachowanie jak już się dowiedział. Jednak poza Starkiem nie przypominam sobie o zaraźliwej glupocie honorowych bohaterów.

      Usuń
    7. Spora część wymienionych kopnęła w kalendarz (o ile dobrze pamiętam).

      Inna część wymienionych broni Sansy Stark, często w zasadzie nie wiadomo dlaczego. Co do Tyriona i czy jest szują czy nie, jest to zupełnie osobna historia moim zdaniem, i chyba jedyna naprawdę ciekawa. Inna sprawa, że trudno mi stwierdzić, czy Tyrion zgwałcił kogokolwiek. Że używał, owszem, ale chyba tylko za zgodą (wspartą złotem) używanej.

      Nocna Straż, o ile mnie pamięć nie myli, często była jedyną alternatywą dla stryczka, lub czegoś gorszego. Aemon chyba miał stukniętego brata, który też swoje odegrał w jego wstąpieniu do NW.

      Zresztą - nie napisałem, że w powieści nie ma nie-bydlaków, tylko, że bydlaków jest znaczna nadreprezentacja. A większość przytoczonych postaci została uznana za prawych nie dlatego, że coś zrobiła, tylko dlatego, że czegoś nie zrobiła. To także jest symptomatyczne.

      Usuń
    8. Co do Nocnej Straży, dlatego mówiłem o takich, dla których alternatywą nie był stryczek.

      Mówisz, że honorowi w grobie się przewracają, ale sam przytoczyłeś ludzi już nieżyjących. To kiedy umarli akurat nie ma znaczenia.

      "Wiekszość postaci została uznanych za prawych dlatego, że czegoś nie zrobiła". Hmm coś w tym jest choć w moich przykładach byli tacy którzy jednak COŚ zrobili, żeby zasłużyć na miano honorowych. A z drugiej strony, w takim świecie, fakt że czegoś złego nie zrobisz juz jest wyróżnieniem moim zdaniem:p

      Usuń
    9. Trochę o co innego mi chodziło. Nie, że w średniowieczu nie było nic takiego jak banki, albo czegoś co przypominało obecne korporacje ale podejrzewam, że trochę inaczej to funkcjonowało a u Sapka wypisz, wymaluj wszystko tak samo jak dzisiaj, tylko zamiast podpisu długopisem jest podpis piórem. Wydaje mi się, że przez te kilkaset lat coś się zmienić musiało.

      Usuń
    10. @ Anonymous

      Masz może link do tego artykułu? Zaciekawiłeś mnie.

      @Świru

      Pole bitwy się zmieniło, ale mechanizmy raczej nieszczególnie. Jak świat stary, ludzie bili się o kasę, czy to w formie żarcia, gdy trzymali kamienie, czy w formie złota, gdy mieli miecze, czy też w formie ropy naftowej, gdy bombardują się dronami. Czy jest istotne, czy na podstawie podpisu piórem posyła się kogoś do grobu za pomocą miecza czy karabinu? To tylko kostiumy.

      Usuń
    11. Czytając musiałem ów bank przeoczyć. Dzięki za wskazówkę

      Usuń
  5. Cykl książkowy zaczął powstawać na długo przed znanym nam dziś internetem. Lata 90-te były to :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezbyt wyrafinowana akcja, powiadasz? To jaka akcja jest wyrafinowana? W książce pt. Ania z Zielnego Wzgórza? GoT może się nie podobać, może brzydzić i odrażać ale wg mnie tym stwierdzeniem strzeliłeś sobie w stopę a nie shejtowałeś książki Martina. Całość jest znakomicie przemyślana a co ważniejsze perfekcyjnie zrealizowana. Pomimo swego ogromu wszystko jest podane w taki sposób, że książkę się pochłania. Oczywiście nie każdemu podejdzie takie przedstawienie ludzi i świata ale należy pogodzić się z tym, że w książce a szczególnie w książce fantasy nie wszystko musi być tak jak w prawdziwym świecie. W innym wypadku fantasy nie byłoby już fantasy. Bohater Jan Kowalski budziłby się, szedł do roboty, wracał, spał. Potem znowu robota dom, robota dom. No ewentualnie kilka piw w międzyczasie. Tacy są ludzie. Fajny materiał na realną książkę?
    Powiadasz ponadto, że ludzie są zwykłymi szarakami. Otóż nie. Zaczynając od eksperymentu Milgrama, biegnąc przez wszystkie wojny, holokausty a kończąc na sąsiedzie który podpie*rza sąsiadowi drewno spod płotu należy stwierdzić, że ludzie to... Sam dokończ bo nie chcę stawiać tuzina ciekawych epitetów.
    Nie pasuje Ci jak to określasz: "brud ludzkości" to radzę Ci: włącz sobie jakiś Klan albo jakieś M jak Pierwsza Miłość na Wspólnej z Ojcem Mateuszem. Zawsze możesz czytać też książki kucharskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgając poza fantasy, mistrzem wyrafinowanej akcji jest Jeffrey Archer. Polecam jego książkę "Kane i Abel".

      Jeśli chodzi o wyrafinowaną akcję w fantastyce, Diuna. Jeśli chodzi o piętrowe intrygi i "plany wewnątrz planów w planach", Martin może Herbertowi co najwyżej zawiązać sznurówki u sandała.

      Jednocześnie i tu i tu nie występowała jakaś szczególna nadpodaż bydlaków. Ludzie byli zwykli, a jednak wciągnięci w niezwykłe wydarzenia.

      Po raz kolejny informuję - nie stoję na stanowisku, że wśród ludzi nie ma bydlaków. Są, tak samo, jak są święci i paraświęci. Ale jestem przeciwko zachwianiu proporcji.

      I co właściwie masz na myśli mówiąc "dobrze zrealizowana" w tym wypadku?

      Co do pierwszej miłości z ojcem mateuszem - dziękuję za sugestię. Z seriali wolę Wikingów. Jakiś czas oglądałem Arrow, ale drugi sezon jakoś do mnie nie przemówił.

      Usuń
  7. Serio? Westernowy świat "Wiedźmina", w którym strach zajrzeć pod kamień, żeby się nie okazało, że jest z tektury ma być lepszy niż "Pieśń Lodu i Ognia"?

    Martinowski świat nie jest przesadnie brutalny. Dużą ilość gwałtów to masz w "Vows and Honor" Mercedes Lackey, gdzie doliczyłam się w jednej niedługiej książeczce jedenastu gwałtów, w tym dziesięciu na kobietach. O brutalności dużo nie trzeba mówić, wystarczy sięgnąć po Conana.

    "Wyuzdana pornografia" rozbawiła mnie na tyle, że zastanawiam się, czy to nie jest artykuł do Frondy. Martin opisuje seks z całkowitą neutralnością, czasem z nastawieniem na fanserwis, ale nic więcej. Przypomina autorowi, że czasem pan wsadza pani. Wiecie, tak jest w normalnym świecie. Nie ma co zasłaniać rączkami twarzy. Ludzie czasem zabijają ludzi. Także w książkach fantasy. Krew tryska, flaki też. Przemoc wobec kobiet jest w wielu powieściach.

    Nie no, słabo mi się zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Twojej wypowiedzi wynika, że mamy po prostu zupełnie odmienną wrażliwość literacką. Pozostaje mi tylko podziękować za komentarz. Zawsze to ciekawy głos w dyskusji.

      Choć prawdę mówiąc zabawne mi się wydaje, że komuś, kto uważa świat PLiO za umiarkowanie brutalny słabo się robi od czytania artykułów, które spokojnie mogłyby trafić do Frondy :P

      Usuń
    2. Myślę, że mój poziom wrażliwości literackiej załamuje się dopiero przy "Malowanym ptaku". To jest dopiero zaserwowanie czytelnikowi całego szeregu bardzo brutalnych i bardzo zbędnych (moim zdaniem) uczuć.

      Natomiast, jeśli o "Pieśń Lodu i Ognia" idzie - nie. Nasz rodzimy Piekara, powiedzmy, że pisarz średniego sortu (w mojej opinii) przeładowuje cykl o Mordimerze brutalnością, brutalnością często na pokaz, "bo może", podobnie jak czasem, rzadziej, robi to Pilipiuk. Martin obrazuje nieco inny typ świata - siłą rzeczy, zauważ, że tak zwane POV charakteryzują się nastawieniem raczej krytycznym wobec zbędnej brutalności postaci psychopatycznych. Co nie znaczy, że coś takiego nie może się pojawić. Tutaj mogłabym się odwołać do Sapkowskiego i "Historii i fantastyki", w której dowodzi Bresiowi, że brutalność i sadyzm pojawiły się dopiero w XX wieku, bo ładujemy napalm w siebie nawzajem. Ale Sapkowski to taki autorytet jak ja fizyk jądrowy.

      Przyjrzyjmy się jednak poziomowi seksualności. Martin zna swój fanservice, o którym pisałam. Elementy erotyki (EROTYKI! nie pornografii) pojawiają się w całej Grze o Tron i jest raczej w porządku. Nie ma wsadzania sobie, ruchów frykcyjnych, jamek rozkoszy i innych barwnych określeń pojawiających się w opowiadaniach, które mają pobudzić młodego człowieka do sięgnięcia do majtek. Wręcz przeciwnie, to suchy opis, na zasadzie "było i jest".

      And here's the thing: Rzeź Jerozolimy, wyprawy przeciwko Katarom, mongolskie podboje, konkwista w Ameryce Południowej i Środkowej, Tamerlan, Kaligula, los większości miast, które w średniowieczu wkurzyły atakujących, bo zamiast się poddać wymusiły oblężenie, powstanie Chmielnickiego, Wojna Trzydziestoletnia, Rewolucja Francuska... można wymieniać, wymieniać, wymieniać. A i nie skończymy. Dla naszych praszczurów "Gra o Tron" to bajka dla niegrzecznych dzieci (nawiasem mówiąc, wiesz, jakie baśnie w oryginale są brutalne? Wydziobywanie oczu, wrzucanie nagich kobiet do beczek nabijanych gwoździami, obcinanie palców i pięt, kanibalizm, incest taki, że Cersei i Jaime się chowają...).

      To naprawdę wierzchołek góry lodowej. Martina można się czepiać za wiele rzeczy: za zrzynkę z Wojny Róż, za brak konsekwencji w paru wątkach, za nadmierne rozwlekanie pozostałych, ale na pewno nie za brutalność - bo to nie ta liga. A Sapkowski ze swoim światem z tektury może w ogóle się schować, on zrobił sobie zabawę konwencją.

      Usuń
  8. Po przeczytaniu kilku cytatow z polskiego tlumaczenia, stwierdzam ze podjalem swietna decyzje czytajac ksiazki w orginale. Tam naprawde jezyk nie razi.

    Pornografia? Tak, pornografia jest w serialu telewizyjnym. Mysle ze producenci maja jakies powazne problemy seksualne. Na sile chca pokazac cycki w kazdym odcinku, mimo ze nie ma to znaczenia dla fabuly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im dłużej toczy się pod tym postem dyskusja, tym bardziej mnie martwi zdrowie psychiczne tłumacza....

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty