Azjatyckie piwa z Lidla – chrzanić taką globalizację
Bywalcy fanpage tego bloga wiedzą, jak cenię sobie azjatyckie
klimaty.
Dlatego obok piw z krzaczkami na etykietach nie mogłem
przejść obojętnie.
Spodziewałem się czegoś, co mnie powali. Podobnego uderzenia
co Ego Fall w wykonaniu piwa z Chin oraz niezwykłego wyrafinowania Wagakki Band
od piwa Sapporo. Na pierwszy ogień poszło piwo Tsingtao z Chin.
Tsingtao. Piwo i nic więcej
Czego ja się w zasadzie spodziewałem? Pewnie wariacji
smakowej, jakie prezentują polskie browary regionalne, tyle, że w wydaniu
azjatyckim. Browar po syczuańsku. Piwo w pięciu smakach. Piwsko Dong-Bao.
Nain. To piwo zwykłe do bólu. Nie umiałem zupełnie wskazać,
czym się różni od przeciętnego lagera od masowych producentów, jakie można
kupić w dowolnym sklepie w Polsce czy pod dowolną inną szerokością
geograficzną.
Tsingtao to najpopularniejszy w Chinach browar, który
założyli niemieccy osadnicy na początku zeszłego wieku. Nazwa pochodzi od
Quingdao, miasta, gdzie bazę miała marynarka wojenna, a Tsingtao to po prostu
stara forma transkrypcji tej nazwy. No i Niemcy produkowali tam piwo dla Europejczyków,
którzy akurat przebywali w Chinach. Obecnie dodaje się do niego odrobinę ryżu,
nie wiem po co.
Postaw mi piwo - zarejestruj się w LOTR Online
Mówiąc
krótko Heineken made in China. A gdybym chciał się napić Heinekena, to
kupiłbym Heinekena, który ma równie zieloną butelkę. Zysk – spróbowałem piwa z
Chin.
Sapporo, czyli nie tak miało być
Zastanawiam się także, czego w zasadzie spodziewałem się po
Sapporo, podobno najlepszej marce piwnej w Japonii. Piana jest, barwa jest,
wszystko w porządku. Zupełnie jak w Europie.
Sapporo jest znośnym, łagodnym lagerem, który zasmakuje
każdemu Europejczykowi. No właśnie – zupełnie nie tego szukałem. Swego czasu
wypiłem herbatę tybetańską, w której skład wchodziło masło, tłuszcz, miód i mleko.
Była paskudna, ale dostałem wówczas to, czego oczekiwałem – smak, którego nie
znam, jako wychowany w klimacie umiarkowanym Polak.
Postaw mi piwo - zarejestruj się w LOTR Online
Sapporo to kolejne piwo, za którego powstaniem stoją Niemcy.
Przy całym moim szacunku do ich tradycji browarniczych – znamy to. Sapporo z
Japonii smakowało niewiele inaczej, niż Lech z Polski. Pachnie mi to
wyjechaniem do Hiszpanii lub Włoch, by mówić po Niemiecku, jeść kiełbasę,
kapustę ze słoniną i popijać piwem. Heinekenem.
Chang – delikatny powiew egzotyki
Chang jest piwem z Tajlandii. Nie potrafię z pamięci rzucić
żadnym zespołem folkmetalowym z Tajlandii. Darujmy sobie dalsze skojarzenia. Jest to jedyne piwo z tych trzech, które smakowało inaczej
niż europejska masówka. Było bardziej orzeźwiające. To wszystko.
Postaw mi piwo - zarejestruj się w LOTR Online
Były nuty owocowe, lekki posmak słodu i chmielu, ale
naprawdę nic więcej. Nic, co powaliłoby na kolana. Dodajmy do tego zupełny brak
znanych mi dobrych kapel folkmetalowych i mamy dramat.
I co?
Po raz kolejny Azja mnie zaskoczyła. O ile zazwyczaj
oczarowuje mnie obcość tamtejszego folku, to piwa, które piją, a przynajmniej
te, które zaprezentował Lidl, są do bólu europejskie.
Chrzanię taką globalizację.
to się może wódki Kolego napij :-)
OdpowiedzUsuńskoro żadne piwo Ci nie smakuje.
m.