Wagakki Band - japoński klejnot
Jest takie powiedzenie, że jeśli coś robisz dobrze, to z pewnością gdzieś jest Azjata, który robi to lepiej.
Lubisz dalekowschodnie klimaty? Zarejestruj się w Metin 2!
Tyle Chiny. W istnienie folk metalu z Japonii nie wierzyłem. Japończycy potrafią w oszałamiający sposób eksportować własną kulturę i bez takich melanży. Począwszy od anime (niesłusznie zwanego zboczonymi chińskimi bajkami, bo przecież ani to bajki, ani to chińskie), przez tradycję, po współczesną muzykę, czyli J-rock, który jest materiałem na osobną historię.
Zespół wydał demo (Joshou) oraz pierwszą płytę (Vocalo Zanmai). Uwagę zwraca ich wokalistka Yuko Suzuhana, którą chwalą się nawet w nazwie zespołu, która w pełni brzmi (po transkrypcji) Wagakki Band with Yuko Suzuhana. Dziewczę zostało miss Nico Nama w 2011 roku oraz od 5 roku życia trenuje tradycyjny śpiew. Gra także na pianinie.
A Wagakki? To po prostu tradycyjne instrumenty. Zespół, oprócz jak najbardziej współczesnej perkusji i gitar ma w swoim arsenale także Shamiseny (gitary japońskie) Kodo (harfa) oraz tradycyjny japoński flet (Shakuhachi). Aranżacje dosłownie powalają na kolana.
Sami muzycy rewelacyjnie bawią się swoim wizerunkiem. Ich stylizacje są dopracowane do poziomu wręcz niespotykanego. Wokalistka cały czas osłania się wachlarzami. Perkusista jest wymalowanym w tradycyjne wzory wściekłym punkowcem a flecista - wytatuowanym, buddyjskim mnichem. Dziewczyna z shamisenem to cybergejsza w mini a na gitarze gra zamaskowana istota o bliżej nieustalonej (najprawdopodobniej jednak męskiej) płci. Oszałamiające, kolorowe i bez znieczulenia wyrwane z tradycyjnych, japońskich opowieści.
Postaw mi piwo! Zarejestruj się w World of Tanks!
Podobnie dziełem kompletnym jest teledysk, którego budżet był zapewne wyższy niż większości superprodukcji znad Wisły. Umiejętnie eksponowane są odniesienia do kultury japońskiej (maski Oni, drobiąca nóżkami gejsza, opadające płatki kwiatów wiśni), montaż jest dynamiczny, widać też, że ekipa odpowiedzialna za wideo była świadoma siły wizerunku muzyków. Nie skłamię, jeśli napiszę, że to prawdopodobnie jeden z najlepszych teledysków, jakie widziałem w życiu
Senbonzakura to najmocniejszy moim zdaniem utwór na płycie. Reszta trzyma poziom, ale nie powala z siłą Tetsubo w łapach wyjątkowo pakernego Oni. Uwagę zwracają ballady, urzekające japońskim klimatem i minimalizmem, który kontrastuje z kolorowym przepychem dynamiczniejszych utworów.
A najciekawsze, że Hatsune Miku nie istnieje. To vocaloid - nauczony śpiewać odpowiednik rodzimego Ivona, syntezatora mowy. Dzięki odpowiedniej dozie matematyki, algorytmów i technologii Yamaha stworzyła robota, któremu można kazać śpiewać do zaprogramowanej melodii. Dano mu cyfrowe ciało dzierlatki z anime o nadnaturalnie długich nogach i zielonych włosach. I Japonia oszalała na punkcie tego dziwnego, obcego, komputerowego głosu. Głosu absolutnie niemożliwego, który nie jest ograniczony takimi bzdurami jak struny głosowe, krtań, czy choćby branie oddechu.
Postaw mi piwo! Zarejestruj się w World of Warplanes!
Hatsune Miku rzecz jasna ma więcej fanów niż Wagakki Band (ponad 2 miliony w stosunku do 25 tysięcy, a dane na szybko pozyskałem z Facebooka). Zespół absurdalnie utalentowanych muzyków z wokalistką, która była miss, wizerunkiem zdolnym powalać góry i energią rozsadzającą skały jest mniej kochany przez tłumy od śpiewającego komputera.
Witamy w Japonii, dzień dobry.
Lord of the Rings Online - zdeptać Śródziemie własnymi stopami
Eluveitie - Thousandfold. Znaczenie tysiąckrotnych kłamstw
Otóż znalazłem Azjatów, którzy robią to lepiej.
Z azjatyckimi brzmieniami w folk metalu jest problem. O ile Chińczycy świetnie załapali ten klimat i niektóre zespoły (Tengger Cavalary, Ego Fall, Nine Treasures) świetnie załapały o co chodzi w mieszaniu tradycyjnych brzmień z metalem, o tyle reszta azji zdaje się nie do końca rozumieć tę formę.Lubisz dalekowschodnie klimaty? Zarejestruj się w Metin 2!
Tyle Chiny. W istnienie folk metalu z Japonii nie wierzyłem. Japończycy potrafią w oszałamiający sposób eksportować własną kulturę i bez takich melanży. Począwszy od anime (niesłusznie zwanego zboczonymi chińskimi bajkami, bo przecież ani to bajki, ani to chińskie), przez tradycję, po współczesną muzykę, czyli J-rock, który jest materiałem na osobną historię.
Oświecenie
Do Wagakki Band doprowadzili mnie Yoshida Brothers, duet grający na shamisenach. Już po pierwszym utworze zrozumiałem - oto ci Azjaci, którzy robią to lepiej.Mam tu oczywiście na myśli miksowanie folku i ciężkich brzmień.Zespół wydał demo (Joshou) oraz pierwszą płytę (Vocalo Zanmai). Uwagę zwraca ich wokalistka Yuko Suzuhana, którą chwalą się nawet w nazwie zespołu, która w pełni brzmi (po transkrypcji) Wagakki Band with Yuko Suzuhana. Dziewczę zostało miss Nico Nama w 2011 roku oraz od 5 roku życia trenuje tradycyjny śpiew. Gra także na pianinie.
A Wagakki? To po prostu tradycyjne instrumenty. Zespół, oprócz jak najbardziej współczesnej perkusji i gitar ma w swoim arsenale także Shamiseny (gitary japońskie) Kodo (harfa) oraz tradycyjny japoński flet (Shakuhachi). Aranżacje dosłownie powalają na kolana.
Sami muzycy rewelacyjnie bawią się swoim wizerunkiem. Ich stylizacje są dopracowane do poziomu wręcz niespotykanego. Wokalistka cały czas osłania się wachlarzami. Perkusista jest wymalowanym w tradycyjne wzory wściekłym punkowcem a flecista - wytatuowanym, buddyjskim mnichem. Dziewczyna z shamisenem to cybergejsza w mini a na gitarze gra zamaskowana istota o bliżej nieustalonej (najprawdopodobniej jednak męskiej) płci. Oszałamiające, kolorowe i bez znieczulenia wyrwane z tradycyjnych, japońskich opowieści.
Postaw mi piwo! Zarejestruj się w World of Tanks!
Muzyka
W tej zwalającej z nóg kanonadzie kolorów, kształtów i osobliwości na szczęście nie poległa muzyka. Jest najmocniejszym elementem zespołu. Utwór Senbonzakura jest kwintesencją folkmetalu, choć wokal Yuko wydaje się zbyt miękki na tę formę. Nie jest. To utwór idealny, gdzie nie ma miejsca na żadne poprawki. Solówka na shamisenie wchodzi w perfekcyjnym momencie, znajdują się partie solowe fletu i kodo. Jest dynamicznie, świeżo i egzotycznie. I jednocześnie na tyle przystępnie, by ogarnął to Damrok z Polski.Senbonzakura to najmocniejszy moim zdaniem utwór na płycie. Reszta trzyma poziom, ale nie powala z siłą Tetsubo w łapach wyjątkowo pakernego Oni. Uwagę zwracają ballady, urzekające japońskim klimatem i minimalizmem, który kontrastuje z kolorowym przepychem dynamiczniejszych utworów.
Ukryta prawda
A teraz najzabawniejsze. Wagakki Band to tak naprawdę cover band. Wszystkie utwory z ich demówki są coverami niejakiej Hatsune Miku, gwiazdki pop, która supportowała Lady Gagę podczas jej koncertu w kraju Kwitnącej Wiśni.Postaw mi piwo! Zarejestruj się w World of Warplanes!
Hatsune Miku rzecz jasna ma więcej fanów niż Wagakki Band (ponad 2 miliony w stosunku do 25 tysięcy, a dane na szybko pozyskałem z Facebooka). Zespół absurdalnie utalentowanych muzyków z wokalistką, która była miss, wizerunkiem zdolnym powalać góry i energią rozsadzającą skały jest mniej kochany przez tłumy od śpiewającego komputera.
Witamy w Japonii, dzień dobry.
Czytaj także:
Azjatyckie piwa z Lidla - chrzanić taką globalizację!Lord of the Rings Online - zdeptać Śródziemie własnymi stopami
Eluveitie - Thousandfold. Znaczenie tysiąckrotnych kłamstw
Komentarze
Prześlij komentarz