Jak napisać opowiadanie – czasownik
Czasownik to wspaniała część mowy
– wprowadza ruch do opisu.
Dlatego zaprzyjaźnij się z
czasownikiem i używaj go często.
Opis w swojej najprostszej formie
składa się z rzeczownika i przymiotnika. „Wysoki wojownik” i wszystko jasne.
Problem pojawia się, gdy trzeba przejść do jego detali.
W poprzednich dwóch odcinkach
pochyliłem się nad przymiotnikiem i porównaniami. To dwa narzędzia, których
opanowanie pozwoli opisać bohatera, przedmiot lub cokolwiek innego w sposób
bardziej zorganizowany niż serię zbitek „rzeczownik przymiotnik”. Zakładam, że
masz już za sobą lekturę tych tekstów i w swoich opowiadaniach nie wstawiasz
sucharowych ciągów w postaci:
Wysoki wojownik z wielkim mieczem szedł po kamiennej drodze. Był wielki jak góra, ale był też zwinny jak kot. Ulica była tłumna.
Powyższy opis jest poprawny z
punktu widzenia językowego i pani w szkole dałaby za niego mocne 4, a jeśli ma dobry humor nawet i 5. Tyle, że są to zdania nijakie, nudne i tak naprawdę nic
nie mówią. Znowu spytam – co to znaczy wysoki. Ile jest osób na tłumnej ulicy?
I jak wielki jest wielki miecz? Po zastosowaniu wskazówek z poprzednich tekstów
można to zapisać:
Wojownik o barkach jak barbakan szedł po kocich łbach. Miecz na jego plecach sięgałby dorosłemu mężczyźnie aż po brodę. Ludzie na ulicy potrącali się i krzyczeli jak ptaki bijące się o chleb.
Lepiej, plastyczniej. Ale nadal
czegoś brakuje. I tutaj dochodzimy do roli czasownika. Czyli ruchu, życia w
tekście
Czasownik, czyli życie
Posunąłbym się nawet do
stwierdzenia, że dobre używanie czasownika w prozie stanowi o jej jakości.
Porównania, przymiotniki i inne badziewia uatrakcyjniają tekst, jednak nie
stanowią o jego sile. Istnieją książki o barokowo rozpasanym języku, bogatych
porównaniach i wygibasach językowych, jednak kompletnie niestrawne. Albo po
prostu nudne. Są też książki napisane prozą wręcz ascetyczną, gdzie przymiotnik
trafia się jak kandyzowany ananas w keksie, a czyta się je jednym ciągiem.
Świat jest plastyczny i wżera się w duszę.
Taką książką jest na przykład „Droga”
Cormaca McCarhthy’ego. Uważam, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie
czytałem w życiu.
Tak naprawdę niemal każdy
przymiotnik można z powodzeniem zastąpić czasownikiem, jeśli tylko pisarz (tak
właśnie zwiemy osobę piszącą opowiadania. Jeśli to robisz, gratuluję!) będzie
miał chęć, siłę i talent, by dobrze swoją prozę napisać. Wróćmy do wojownika,
który właśnie szedł. Powyższy przykład należałoby napisać:
Ciężkie kroki wojownika dudniły po kocich łbach. Za plecami rozmiarów barbakanu skrzypiały skórzane mocowania miecza, który po wbiciu w ziemię sięgałby dorosłemu mężczyźnie pod brodę. Najemnik przeciskał się przez tłum z miną, dzika taranującego zarośla, jednak postawą przypominał napiętego do skoku żbika.
W moim odczuciu ten opis jest
znacznie lepszy – jest w nim ruch, życie. A człowiek z natury postrzega
najpierw ruch, potem ewentualnie kolory i kształty. Dlatego lepiej, by mosiężny
guzik błysnął, niż po prostu był. Podobnie niech skrzypią skórzane pasy, kostki
na pięściach bieleją a szczęka zaciska się z wściekłości. Piękna kobieta może
się czerwienić, podobnie jak rubin w jej naszyjniku może się czerwienić pośród
białego złota.
Dobrze użyty czasownik to potężne
narzędzie. Nie można go lekceważyć. I warto się z nim zaprzyjaźnić.
Komentarze
Prześlij komentarz