Roger – piwo chyba tylko z nazwy
Pamiętacie pewnie, jak przy okazji
robienia faworków natrafiłem na skarb pośród tanich piw –
Fasberg Gold.
Tym razem przy okazji faworkowania
sięgnąłem po Rogera – najtańsze piwo, jakie znalazłem w
Carrefourze.
W biznesie istnieje pojęcie
zarządzania oczekiwaniami. Jest to sytuacja, w której należy
dokładnie poinformować klienta, na co może liczyć i za jaką
cenę, w taki sposób, aby mimo wszystko był zadowolony. Mistrzami w
tej dziedzinie są tanie linie lotnicze – jest ciasno, niewygodnie
i zdzierają za wszystko, co się da. Ale nikt nie oczekuje, że
będzie inaczej za taką cenę.
Podobnie w wypadku piwa za niecałe 1,3
zł nie mogę oczekiwać, że będzie to trunek na poziomie produktów
browaru Kormoran.
Niska jakość za niską cenę
Piwo ma kolor świeżych sików. I
generalnie podobnie się prezentuje. Klarowne, ale przecież nie
można oczekiwać, że piwo budżetowe będzie miało czarodziejski
kolor albo będzie niefiltrowane.
No a smak..
Jest paskudne. Zupełnie mi nie
smakowało. Tak jak Fasberg Gold w smaku przypominał Peroni NastroAzzurro, tak to piwo nie przypomina mi nic – trochę jakbym zaczął
żuć starą oponę. Zostaje na języku dziwacznym, trudnym do
zdrapania paskudztwem, które jest jednocześnie goryczkowe i
ślinopędne. Ręka sama sięga po jakąś ekstremalnie słoną
zagrychę, by mieć intensywny smak do spłukania tym piwem.
Ale w sumie czego się spodziewać? Tak
jak Fasbergiem byłem zaskoczony in plus, tak tego bym nikomu nie
polecił.
Chyba, że na faworki.
PS: Nie sponiewierało. Prawdę mówiąc nawet nie szturchnęło. A przez ten smak miałem wieczór do tyłu. Odradzam. Nie mówiąc o tym, że znalazłem informację, że ten cud browarnictwa można nabyć w Tesco za dwa razy niższą cenę. Ale i tak nie warto.
Komentarze
Prześlij komentarz