Nolwenn Leroy – Bretonne – ja też jestem Mamoniem
„Proszę pana, ja jestem umysł
ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”
powiedział niezapomniany inżynier Mamoń z filmu „Rejs”
Twórczość tej francuskiej
piosenkarki można określić jako ambitny folk-pop. Folk, bo
wykorzystuje melodie ludowe, ludowe instrumenty oraz łączy je z
nowoczesnością. Ambitny, bo robi to w sposób inteligentny i nie
idzie na monotonnie basującą łatwiznę.
Chcesz poczytać coś innego o popie? Poczytaj o Jenni Vartiainen.
No tak, tyle, że to zupełnie nie jest
moja bajka. Mówiąc brutalnie, jest to delikatne, popowe
popierdywanko, jakiego mogłyby słuchać przeintelektualizowane
licealistki w modnych kawiarniach.
Muzyka francuskiej wokalistki jest tak łagodna i pogodna, że według badań potrafi zmniejszać efekty demencji. Tru story.
Muzyka francuskiej wokalistki jest tak łagodna i pogodna, że według badań potrafi zmniejszać efekty demencji. Tru story.
Poszukujesz mocniejszych wrażeń? Przeczytaj o Sezonie Burz Sapkowskiego.
Aby zrozumieć, po co sięgnąłem po
płytę, wystarczyło przesłuchać jej pierwsze dwa kawałki. Są to
Tri martolod...
… które poza wszystkimi innymi
wykonaniami słyszałem jako Inis Monę.
Oraz La Jument de Michao...
Które słyszałem jako Luxtos
A tradycyjnie rzecz biorąc, jest jedną
z wersji An-dro.
Trzeba uczciwie napisać: ta płyta nie
jest zła. Jest znośna. Powiem więcej, w swoim gatunku
jest dobra. Przynajmniej na tyle, na ile się na tym znam.
Chcesz czegoś, na czym się znam? Przeczytaj jak hejtuję informację prasową o Perroni Nastro Azzurro
Tyle, że to pop. Ambitny, trochę z
folkiem, ale pop. I niczego więcej nie należy się spodziewać.
Komentarze
Prześlij komentarz