Pochwała monotonii, czyli o Herr Manneligu słów kilka
Moja fińskojęzyczna
żona (od razu mówię - na zdjęciu jest huldra, nie moja żona), która już gościła w jednej notce, ma pewne niezwykłe
hobby. Lubi szukać skarbów. Nie, na szczęście nie zapuściła
brody, haka zamiast dłoni też nie zauważyłem, nogi obie ma
niedrewniane (i całkiem przyjemne dla oka, swoją drogą...).
Pasję swoją uskutecznia wyżywając się na wszelkiej maści targach staroci, w antykwariatach i second-handach, często zaskakując swoimi zdobyczami rodzinę i znajomych (a także domowy budżet z różnym skutkiem).
Pasję swoją uskutecznia wyżywając się na wszelkiej maści targach staroci, w antykwariatach i second-handach, często zaskakując swoimi zdobyczami rodzinę i znajomych (a także domowy budżet z różnym skutkiem).
W czasach dawno minionej już młodości, gdy ubierała się jeszcze w zwiewne czarne szaty i sznurowane na ciasno gorsety, a zamiast wygodnych domowych bamboszy wybierała glany lub ekstremalne szpilki, lubiła poszukiwać skarbów muzycznych. Strony w typie Youtuba nie były w owych zamierzchłych czasach jeszcze zbyt powszechne, za to królowały serwisy typu Kazaa albo Emule, z których można było w ciemno ściągać różne utwory, bazując jedynie na ich nazwie i zaufaniu do wysyłającego, że plik jest tym, co głosi podpis, a nie wrednym wirusem (ta słabość, to jedyne, co jej zostało z pirata).
Interesuje cię inne znalezisko mojej małżonki? Przeczytaj notkę o Jenni Vartiainen i mrocznym, fińskim popie
Tym sposobem, moja
gotycka wówczas połowica doszukała się naprawdę niezłych
ciekawostek, które próżno wymieniać, bo nie starczy notki i
przeklikacie ją, zanim zdążę wymówić „paradygmat”. Uwagę
warto zwrócić na utwór „Herr Mannelig”, który jest
średniowieczną szwedzką balladą o miłości trollicy do
człowieka, którego chce poślubić, by stać się kobietą a nie
być dalej trollicą (co, jak pamiętamy z Wiedźmina 2, nie jest
takim złym pomysłem).
Lubisz wiedźmina ze względu na walkę mieczem? Przeczytaj notkę o karciance Audatia i szermierce dawnej
Jak podaje Wikipedia,
wersji ballady jest całe mnóstwo, ja zwracam uwagę na trzy
wykonania.
Pierwsze w kolejności
jest In Extremo,
które nieszczególnie żonie przypadło do gustu, było
jednak punktem wyjścia do dalszych poszukiwań.
Dalej z Kazyy doleciał
kawałek również niemieckiego zespołu Haggard, który pieśń wykonuje po włosku, ma ona jednak (mimo odejścia od pierwowzoru) niezwykły urok i czar,
zapewne dzięki przeczystemu głosowi wokalistki, który jest
jednocześnie baśniowy i hipnotyzujący w swej prostocie.
And last but not least,
wersja Garmarny, czyli najbliższe szwedzkiemu pochodzeniu wykonanie
zespołu, o którym jeszcze nie raz będę pisać na tym blogasku.
Tutaj poza przepięknym dźwiękiem szwedzkich miękkich głosek,
pojawia się brzmienie jeżące włosy na karku. Niby też wersja
jest spokojna i bez zbędnych efektów specjalnych, a jednak czuć tu
moc i całą gamę smutnych i/lub negatywnych uczuć. Może to
właśnie jest zew trollicy ze szwedzkich pustkowi?
Wersji Herr Manneliga
jest całe mnóstwo, zachęcam do własnych poszukiwań! Teraz, odkąd
mamy Wrzutę i YouTube, już nie trzeba nic piracić w strachu, że
nasza czarna bandera przyciągnie smutnych panów w garniturach...
Komentarze
Prześlij komentarz