Krampus - Survival of the Fittest
Z muzyką jest trochę jak z koszulką.
Można się cały czas ubierać w to samo, jednak od czasu do czasu
warto rozejrzeć się za czymś świeżym.
Z zespołem Krampus poznał mnie utwór
promujący ich płytę „Kronos Heritage”. I od razu dało się
poczuć świeżość, jak w samym środku sedesu z sosnową kostką.
Techniawka, hiphop czy metal? I dlaczego to metal ma najmniej fanów? Odpowiedź w mojej notce.
Złośliwie można powiedzieć, że
skoro płyta mi się podobała, użyłem sformułowania „odważne
łączenie gatunków” zamiast „pomieszanie”. Prawda jest jednak
taka, że nie widać szwów na stykach między folkiem, deathem,
power metalem, techno i jeszcze kilkoma innymi gatunkami. Gdy
słyszałem płytę po raz pierwszy poczułem się trochę jak
członek Królewskiego Towarzystwa Naukowego, który otrzymał
wypchanego dziobaka z Australii. Ni cholery nie powinno współgrać,
a jednak współgra.
„Survival of the Fittest” jest
osobliwą płytą. Zespół nie zajmuje się typowym dla swojej niszy
tematami. Brakuje druidów, żerców, samhain, pogaństwa i
pałętających się wszędzie skandynawskich bóstw. Są za to wycieki ropy naftowej, drzewa i krzaczory.
Chcesz czegoś naprawdę pogańskiego? Przeczytaj moją recenzję płyty Yggdrasil zespołu Wardruna
Bo Krampus to metal zorientowany
ekologicznie. Muzycy nie stronią od estetyki postapokaliptycznej i,
standardowego dla ekologów „bicia na alarm”. Na szczęście nie
są z tym nadmiernie nachalni oraz nie blokują dróg doprowadzając
do szału kierowców jadących z transportem fajek przez Rospudę.
Krótko mówiąc: dobrze
Otwarcie powiem: podobało mi się. Nie
przepadam za powermetalowymi brzmieniami i alergicznie reaguję na
czysty wokal. Ale ta płyta naprawdę mi podeszła. Gdybym miał ją
ocenić w skali 10 punktowej, myślę, że 8 by było w porządku.
Jest kilka kawałków dobrych, większość przeciętnych. Nie ma
słabych, które musiałbym pominąć aby nie dostać wysypki na
uszach.
Krótko mówiąc, jest dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Krótko mówiąc, jest dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Komentarze
Prześlij komentarz