Wardruna - Runaljod - Gap var Ginnunga

W zasadzie zacząłem temat od złej strony - pierwszą notką na tym blogu była recenzja płyty Yggdrasil Wardruny.
Tymczasem to ich pierwsza płyta wywróciła scenę muzyczną do góry korzeniami

Z Wardruną był ten problem, że nikt się jej nie spodziewał. Lider projektu, Kvitrafn, działał sobie na obrzeżach cywilizowanego świata i coś tam dłubał daleko w Norwegii. Wcześniej uderzał w bębny w Gorgoroth, miał też swój poboczny projekt - Jotunspor.

Aż pamiętnego roku 2009 świat ujrzała płyta Runaljod - Gap var Ginnunga. I kopary opadły wszystkim. Dość powiedzieć, że chyba z miesiąc Antyradio w mojej ulubionej audycji Rzeźnia chyba pół roku puszczało kawałki z tej płyty na zakończenie.

Świat wyłania się z pustki

A zaiste, była to i nadal jest trudna w odbiorze płyta. Ginnunga to pierwotna pustka, z której wyłonił się świat. I taka właśnie jest ta płyta. Pustka, z której wyłaniają się pierwsze dźwięki. Ascetyczne, oszlifowane do perfekcji i obdarte z ozdobników brzmienie wwiercało się w duszę.

Dla kogoś, kto nie czuje klimatu, ta płyta jest nudna. Kvitrafn przez klika minut pozwala nam słuchać deszczu lub strumienia. Zagra na rogu lub powoli, monotonnie bije przy tym w bęben. To nie jest muzyka ze świata krzykliwego MTV i Facebooka.

Dlatego tę płytę najlepiej przesłuchać w kompletnej ciemności i ciszy, ze słuchawkami na uszach. Ukołysze.

Pierwsze cząstki

Płyta w mistrzowski sposób splata ze sobą różne dźwięki. Jest pełen ukrytej siły głos Kvitrafna, jest groźny i wróżący ciemność bas Gaahla, jest wreszcie specyficzny, czasem miękki, czasem zmysłowy, a czasem wręcz nawiedzony głos Lindy-Fay Helli

Są instrumenty, które Kvitrafn wykonał własnymi rękami. Bęben, grzechotki, rogi. Ale to nie o to w tym chodzi. Tu chodzi o zniewalający klimat. Klimat pustki i pierwszego ruchu. Pierwszych cząstek wszechświata, wszechobecnej pustki, na środku której powoli rodzi się świat.

Yggdrasil jest światem już zamieszkałym, pełnym życia. Na tej płycie nie ma życia. Są pierwsze drgania strun kosmosu. Pierwsze garści piachu. Iskra ognia. Tchnienie.

Niestety, powrót do krzykliwego, pełnego kolorów świata jest przykry. Jest jak pobudka z pięknego, minimalistycznego snu. A może właśnie powrót do koszmaru...

Podobało się? Polub bloga na Facebooku!



Komentarze

  1. swietny tekst! ale kiedy bedzie o serialu Wikingowie? i druga czesc o transporcie dziecka?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny artykuł, jedź dalej z tym blogiem. Codziennie go czytam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty