Sacrifice. Mag w zgiełku bitwy
Ostatnio sporo piszę na temat gier komputerowych. Tą skromną
notką oddam hołd pewnej skandalicznie niedocenionej strategii.
Napiszę o Sacrifice od studia Shiny Entertainment. Odważnym,
wizjonerskim wręcz połączeniu RPG i strategii.
Jednak każdy ogromny biznes zamyka się na pewne innowacje.
Zasada jest prosta – skoro mamy coś, co przynosi nam kupę kasy, znacznie lepiej
jest sprzedać to jeszcze raz, zamiast ładować pieniądze w ryzykowne projekty.
Dlatego najbardziej innowacyjna branża powoli zapełnia się podobnymi do siebie
ścigałkami, bliźniaczymi online’owymi RPGami i strzelaninami, które tylko
zmieniają kostiumy.
Pięciu bogów i samotny wędrowiec
Grą prawdziwie unikatową była i jest wydana w roku 2000
Sacrifice. Mimo, że nastawiona głównie na rozgrywkę wieloosobową posiadała
bardzo interesującą i innowacyjną jak na owe czasy kampanię dla pojedynczego
gracza.
A gracz wcielał się w postać Eldreda, samotnego maga, który przybył
do krainy rozdartej konfliktem (a później wojną) między pięcioma bogami. Na
początku może wybierać, któremu służy, nic nie stoi na przeszkodzie, by każdą
kolejną misję brać od kogoś innego. Potem, gdy gracz zaszedł któremuś
zleceniodawcy za skórę, tracił możliwość pracy dla niego. Czyli zależnie od
postępowania gracza, świat się zmieniał.
Masz problem z nadmiarem bogów? Poczytaj Herezję Horusa
Zależnie też od wybranego boga, daną krainę można było najeżdżać
lub bronić. Zostać wysłanym z wiadomością lub z misją zabicia posłańca.
Otwarcia lub zburzenia demonicznej bramy. Wolność, panie!
Potęga magii
Cała nieliniowa kampania nie miałaby sensu bez odpowiedniej
mechaniki rozgrywki. Może nie szukałem, ale nigdy później nie spotkałem się z
takim sposobem prowadzenia gry.
Gracz wcielał się w maga, który swoimi czarami mógł
przywoływać odpowiednie magiczne efekty (pioruny, kule ognia, na najwyższym
levelu wulkany, tornada, a nawet samą śmierć wcieloną), wznosić budowle,
a przede wszystkim, wzywać kreatury. A tych były stada – od najprostszych
gargulców, przez bazyliszki i enty, aż po smoki i feniksy.
Naprzód!
To chyba najbardziej niezwykły element rozgrywki. Dowódca,
zamiast zabunkrować się bezpiecznie w bazie, względnie w zawieszonej nad polem
bitwy kamerze, idzie ramię w ramię ze swoimi żołnierzami (w zasadzie
przywołanymi potworami) w bój. I ma przebacz.
Nie cenisz przebaczenia? Przeczytaj o historii i znaczeniu Inis Mony
Nieostrożny mag mógł zostać pożarty, spalony żywcem lub
obrzucony kamieniami przez żołnierzy przeciwnika.
I właśnie w tej bliskości pola bitwy leży największa siła
tej gry. W zgiełku czuć było piach między zębami i krew towarzysza broni
spływającą po skroni. Decyzje musiały być szybkie i dogłębnie przemyślane,
obraz pola bitwy zmieniał się jak szalony.
Nie raz zdarzyło mi się zwiewać ze wzgórza, z którego
dowodziłem armią, bo przeciwnik właśnie obudził w nim wulkan. Albo posłał na
mnie stado trolli. Tornada rozrywały perfekcyjne szyki piechurów. Nagle
okazywało się, że strategiczny punkt leży na przeciwległym krańcu pola bitwy i
trzeba się przebić przez młyn bijących się gigantów.
Lubisz mitologiczne stwory? Przeczytaj o podobnej do Wardruny RunaFolk i o płycie Yggdrasil Wardruny
Działało to oczywiście w drugą stronę. Dobrze przemyślana
pułapka lub strategiczne oblężenie twierdzy dawały dziką satysfakcję.
Zwłaszcza, że nie był to sukces wyłącznie żołnierzy – dowódca sam mógł razić
wrogów meteorytami i wspierać wojaków zaklęciami leczącymi.
Wszystkiego dopełniał fantastyczny świat pełen magicznych
istot, o psychodelicznej, odjechanej grafice. Niestety, ta już się mocno
zestarzała. Widać, że gra ma prawie 14 lat.
Kilka słów o polonizacji
Gorąco was zachęcam do przetestowania tej gry samemu. Przy
czym, jeśli macie tylko taką możliwość, sięgnijcie po wersję angielską.
Lubisz klimaty anglosaskie? Przeczytaj Zimowego Monarchę Bernarda Cornwella
Polskie tłumaczenie zostało kompletnie, dokumentnie
spartaczone. Miałem okazję grać w obie wersje.
W angielskiej można było docenić takie smaczki, jak główny bohater posługujący się archaizmami angielskimi czy nosowo-lordowski akcent jego chowańca. A po polsku wszystko to zgubiono. Zyzyx, zamiast głosem brytyjskiego dżentelmena, mówił głosem Timona z Króla Lwa. A z Feniksa zrobiono Smolca.
W angielskiej można było docenić takie smaczki, jak główny bohater posługujący się archaizmami angielskimi czy nosowo-lordowski akcent jego chowańca. A po polsku wszystko to zgubiono. Zyzyx, zamiast głosem brytyjskiego dżentelmena, mówił głosem Timona z Króla Lwa. A z Feniksa zrobiono Smolca.
Bez komentarza.
Gra była dodawana do różnych gazet itp. Tu i ówdzie można ją
legalnie znaleźć. Warto.
Grę nabyłem niedawno na Steam'ie jako hołd dla gry którą bardzo wspominam z dzieciństwa. Nie ma drugiej takiej gry, lub takiej która by chodź trochę zbliżyła się do lekko wykręconego klimatu (przywołane potwory są często bardzo "powykręcane"), świetnej mechaniki (no można by trochę dodać skrótów klawiszowych, albo ja czegoś nie ogarnąłem), trybu narracji i prawdziwie nieliniowej kampanii (do tej pory, wszędzie gdzie piszą, że kampania jest nieliniowa, oznacza to że w pewnym momencie możemy wybrać opcję A lub B i później opcjonalnie się coś zmieni).
OdpowiedzUsuńCo do wersji polskiej - ja jej tak źle nie wspominam, ale cóż miałem wtedy 10 lat, więc może nie miałem takiego słuchu. Wersja angielska (dostępna na Steam'ie) i w sumie jest bardzo przyjemna dla ucha.
Szkoda, że nikt nie podniesie tego tematu i nie zrobi sequela do tej gry z lepszą grafiką, chodź niczego nie ujmując jak na grę z 14 latami po premierze, grafika trzyma przyzwoity poziom.
Grafika straszy, nie ma co się oszukiwać. Wiele jej pomaga, że nie sili się na realizm czy fotorealizm, tylko wygląda jak sen po narkotykach. Dlatego, choć straszy, robi to z pewnym urokiem.
UsuńNo i nakręcająca cały ten psychodeliczny klimat muzyka. Piorunująca mieszanka, której mi zdecydowanie brakuje. W połączeniu z akcją na ekranie, settingiem i grafiką wyrosła na grę, którą pamiętam mimo sporego już czasu.
Nie wiedziałem, że to jest na Steamie. Ale te 10 dolców za taką grę to nie jest fortuna, dlatego zdecydowanie warto.
wpisuję ją na moja listę
OdpowiedzUsuńwersja eng
http://www.gog.com/game/sacrifice